Witajcie, dzisiaj bylismy na pobraniu krwi z nasza coreczka i chcialabym sie podzielic swoim doswiadczeniem . Juz wczoraj powiedzielismy jej ze musimy pojsc na pobranie krwi. Wiedziala co to jest ale byla ciekawa jak to boli. Probowalismy jej to jakos wytlumaczyc, ale na pewno do konca sobie nie zdawala sprawy . Koniecznie przy takiej okazji trzeba dziecku powiedziec ze to badanie nie jest najprzyjemniejsze i ze troche boli zeby potem nie bylo przerazone. No i poszlismy. Wszystko bylo w porzadku do momentu posadzenia jej na moich kolanach i podciagniecia rekawka. Jak juz zobaczyla igle to sie wystraszyla , ale pozwolila sobie pobrac krew bez problemu, nie plakala tylko mowila ze ja boli. Ja mysle ze popelnilam blad i nie zagadywalam jej od samego poczatku. To jest dobry sposob bo wtedy odciaga dziecko od samego badania. Zaczelam jej zadawac pytania co chcialaby dostac w nagrode za bycie bardzo dzielna i to troche pomogla ( w trakcie samego pobierania). Jak juz bylo po wszystkim i pani przykleila jej plasterek to poczylam ze jest bardzo slaba i balam sie ze zemdleje i tu znowu moj blad bo nie mialam ze soba nic do jedzenia. Na szczescie moj maz mial w kieszeni mandarynke i Anusia ja zjadla i od razu poczyla sie lepiej. Mysle wiec ze trzeba tez pomyslec i wziac cos dla dziecka do jedzenia, tak na wszelki wypadek. Ogolnie wszystko sie udalo , ale pewnie nie predko da sie zaciagnac na cos podobnego. Pozdrawiam.