Czasem sie zastanawiam nad tym, ze dawniej wszystko przychodzilo mi latwiej, pracowalam szybciej i efekty byly jakby wyrazniejsze.
Teraz tempo zycia siada. Wysilek fizyczny oznacza automatycznie zmeczenie, a lista spraw do zalatwienia nigdy nie maleje, najczesciej rosnie i trudno mi sie z tym pogodzic.
Powstaje pytanie: czy dzieje sie tak za sprawa wrodzonego lenistwa, czy moze to juz nadciaga starosc? A co bedzie za pare lat? Jak zwalczac takie denerwujace objawy? No i kiedy to sie zaczyna?
A moze trzeba to po prostu zaakceptowac?