Tego, że mówię (piszę) jak facet, to po prostu nie rozumiem, ale OK...
Osobiście wolę uważać, że wyslawiam się kulturalnie i z rozsądkiem a to od płci nie zależy.
Powiedz mi proszę, gdzie i kiedy ja twierdziłam, że inne niż moje obserwacje czy wnioski są "o kant dupy"? Bo znowu próbujesz prowadzić dyskusję przypisując komuś nie jego słowa i zachowania.
Ty powiadasz, że się mylę - i bazujesz to przekonanie ma czymś konkretnym? Czy ślepej wierze w to, co Ci mówią? Bo to by zakrawalo na wiarę religijną, taką bez sensownych dowodów i podstaw.
Dziecko mam w wieku przedszkolnym. Chodziła do przedszkola w lutym i marcu (w lutym żłobkowa grupę tak wymiotlo, że z 20 dzieci chodziło zdaje sie 5 - no ale to bylo jezzcze przed ofocjalna pandemia, więc nie liczy się...)
Chodzi z powrotem, odkąd tylko rząd łaskawie pozwolił na otwarcie przedszkoli i umożliwienie rodzicom pracy (podczas lockdownu byłam bliska zrezygnowania z pracy, do czego prawie mnie zmusiło zamkniecie przedszkola). Przedszkole pracuje normalnie, bez cudowania, dzieci są traktowane normalnie, tulone, noszone, bawią się razem i jakoś "pandemii nie ma". Ani u dzieci i ich rodzin, ani u opiekunek i ich rodzin. A rodzice mogą normalnie pracować.