Witam, robię obecnie remont generalny mieszkania.( Blok z lat 80) Przed rozpoczęciem zaproponowałem sąsiadce z góry, że zrobię zdjęcia jej mieszkania, żeby ewentualnie mieć dokumentację, że jakiekolwiek szkody powstały faktycznie przez remont u mnie. Powiedziała, że przyjeżdża do niej syn, on ma dobry aparat, to zrobi zdjęcia. Chciałem się zabezpieczyć, bo sąsiadce ponoć pękały już ściany, gdy remont robiono pod moim mieszkaniem. Jakież było moje zdziwienie, gdy sąsiadka mnie dziś złapała, mówiąc, że ma popękane ściany w kuchni i korytarzu. Zapytałem o zdjęcia przed, to powiedziała, że syn nie zrobił, "no bo po co miał robić jak jest wszystko dobrze" Wszystkie ściany, które były wyburzane (nawet bardziej wycinane) w mieszkaniu, to były ściany z karton gipsu. Także myślę, że nie ma możliwości, by to była przyczyna. Myślę, że sąsiadka kłamie i pęknięcia były przed remontem. Czy powinienem się przejmować? Myślałem o tym, by zaproponować jej oględziny biegłego (który będzie w stanie stwierdzić czy to są świeże pęknięcia?) i jeśli ma rację, to ja pokryje koszty napraw. Chce to rozegrać pokojowo, bo nie warto robić sobie wroga z sąsiadki.