Co do strzyżenia trawy, 1,5 ha nie przelecę kosiarką co tydzień, chociaż rzeczywiście siedzą też w trawie. Myślę, że są tam zaciągane przez jakieś zwierzaki. Uważam, że pewnych rzeczy nie można demonizować, tzn zapewne ja z rodziną nie padniemy (natomiast o wiele bardziej prawdopodobne, że zapadniemy na boreliozę, bo to Warmia, a więc region o dużym odsetku zarażonych kleszczy). Kwestia odpowiedniego doboru pestycydu. Są akarycydy o 4 klasie toksyczności dla pszczół, a więc tak w czambuł wszystkiego nie wybijają. Dlatego pytam, czy ktoś coś może stosował i z jakim skutkiem. Proszę nie pisać, żeby polubić kleszcze i takie tam inne, zdecydowanie szukam rozwiązania problemu.