Kupiliśmy z mężem działkę. Na razie odwiedzamy ją, bo się nacieszyć nie możemy , przy okazji odchwaszczamy itd. Na naszej ulicy jest siedem działek i tylko jedna zabudowa. Facet, który tam mieszka, uznał, że chyba wszystko należy do niego.
Ostatnio spaceruję po mojej ziemi i nagle biegnie w moją stronę pies sąsiada, wilczur. W ostatniej chwili wskoczyłam do auta. Jedziemy do faceta i prosimy, żeby psy (sztuk 3) nie wychodziły poza jego płot, a on w kółko, że psy muszą nas poznać, są szczepione itd.
Straży gminnej w gminie nie ma, z urzędem gminy wolę nie zaczynać wojny , policja ma psy w nosie, bo ma inne priorytety.
A ja się tych psów boję!!!
Macie jakis pomysł?