Nie to nie..... Sam ze sobą pogadam
. Nikt więcej nie chce biegać, to pojechałem ze starszym bratem na zawody do Małkocina pod Stargardem. On na rower, a ja na 50 km pieszo. Poszło nieźle. Bratu także nieźle bo na 3 startujących jednemu pękła ośka i jadąc turystycznie z przeciwnikiem był drugi. Lubimy takie zawody, bo w naszym, wieku trudno już z kimś walczyć, a miejsca na podium (nawet kiedy walczy tylko 3) są budujące
Kilka lat temu odkryłem taką przyjemność w zawodach, że walczę sobie bez bólu egzystencjonalnego o to, aby nie być ostatni i ukończyć jakiś wielki dystans, który jest dla mnie wyzwaniem, a nie zajęte miejsce. A miłe jest to, że jestem już w słusznym wieku i ostatni nie bywam
. A niedowiarków, co do tego, że miło jest pobiegać lub "pośmigać" na rowerku chciałbym przekonać tym, że mój starszy brat (lat 55) nie mający od szkoły podstawowej do czynienia ze sportem, ok. 1,5 roku temu powiedział pewnego razu, że kończy z "fajami", rzucił je odrazu, nie pali i porywa się na każde zawody, na które chcę jechać. Aż jestem zadziwiony jego zapałem, pomimo, że nie należy do zbyt zdrowych ludzi i zasuwa fizycznie dość często. Ale chyba to zasuwanie fizyczne go trzyma, bo "grabie" ma jeszcze mocne. I przynajmniej mamy okazję jako bracia spotkać się chociaż na zawodach.
A wracając do Dobrej, to sukcesem jest to, że sąsiadka Mariolka chce biegać. Nigdy nie widziałem jej nawet gdziekolwiek podbiegającej, a tu proszę. Chciałbym więcej ludzi zarazić jakimkolwiek ruchem, ponad używanie mięśni przedramion do pilota Tv, bo niestety, to jest (a może już był) mój nałóg także.