W przedszkolu ,w pierwszych dniach dzieci dziela się na takie,które płaczą na początku a póżniej po kilku dniach przestają i na takie które z początku są oczarowane otoczeniem a reakcja(łzy) przychodzą po kilku dniach.Mało jest takich wcale nie płaczących-aczkolwiek istnieją-i chyba nie ma takich ,które płaczą cały czas-i to może być pewną pociechą.

Moje wspomnienia z tego okresu są takie;zapłakany syn,i zasmarkana mama
Ale po kilku dniach ,kiedy serce mi się rozrywało,że oto ja ,wredna sucz zostawiam dziecko a ono tak bardzo rozpacza, zaprzyjażniona przedszkolanka przerwała tą rozrywającą serce scenę i powiedziała do mnie-idż już i obserwuj zza firanki.Kiedy się oddaliłam ze zdziwieniem zobaczyłam,że łzy szybko się skończyły bo dziewczyny mają doświadczeniez tym corocznym problemem.Mimo tego serce boli ale na pocieche powiem ,że coraz mniej i po jakimś czasie dziecko wcale nie jest szczęsliwe ,ze dzis nie idzie do przedszkola

A pomysł żeby to tata odprowadzał u mnie sie nie sprawdził.Tata co prawda ze trzy razy pojechał do przedszkola ale wracał po 15 minutach razem z dzieckiem A dziecko doskonale wiedziało jak mu zagrać na uczuciach
W zwiazku z tym tata służył do odbierania.