Witam w moim dzienniku budowy.
Komentarze można wpisywać w dzienniku. Tak będzie wygodniej i będzie to dla mnie miła pamiątka. Oczywiście jeżeli bedą chętni.

Od razu uprzedzam, że budowa to daleka przyszłość, chociaż dom już mam. Jest to góralska chata z płazów z 1951r. , której szczęśliwą posiadaczką zostałam dokładnie 3 dni temu, czyli w sobotę 22.05.2010.
Zanim jednak dojdzie do tego, że chata stanie na docelowym miejscu, minie trochę czasu. Ile, nie mam pojęcia. Muszę zrobić projekt, potem uzyskać pozwolenie na budowę, zrobić fundamenty, a bez bicia przyznaję się, że finanse mocno się skurczyły po zakupie działki i chaty. Przysłowie 'Czas to pieniądz' ma tutaj solidne podstawy.

Trochę historii.

Działka:

Od kilku lat zaczęłam marzyć o domu nad jeziorem- takim miejscu, gdzie panuje cisza, śpiewają ptaki, kot wygrzewa się na parapecie, łódeczka stoi zacumowana przy pomoście, malwy kwitną... wiecie o co chodzi.
Pomysłem zaraziłam męża, ale na mnie spadły poszukiwania, bo mąż czasu wolnego ma niewiele.
Ileś razy jeździliśmy w różne okolice i oglądaliśmy działki z ogłoszeń, ale zawsze coś było nie tak- albo cena, albo położenie, albo... wszystko super, ale działka bez prawa zabudowy.
Tak minęły z dwa lata.
Pewnego dnia w 2008 roku, na wiosnę, znalazłam w necie ogłoszenie o działce w kujawsko-pomorskim. 3ha nad jeziorem. Zdjęcia mnie oczarowały, więc wracając z Mazur od znajomych namówiłam męża, żebyśmy zrobili 50km. więcej i zajechali do miejscowości z ogłoszenia. Mąż zgodny człowiek, więc pojechaliśmy.
Działka była już niestety nieaktualna, ale teren tak nas zachwycił, że postanowiliśmy zrobić rundę po okolicy i popytać.
I tak trafiliśmy do 'naszego' gospodarza. Pan popatrzył, pogadał z nami i powiedział, że ewentualnie, może byłby skłonny sprzedać nam trochę ziemi z dostępem do jeziora. To było naprawdę szczęście, bo działek w tej miejscowości (takich z własną linią brzegową) kupić chyba się już nie da.
W grudniu 2008 roku zakończyliśmy formalności notarialne i działka o powierzchni 1ha. była nasza.
Mamy więc kawał pola (jakieś 5000m2), skarpę z drzewami, drogę nad jezioro, plac nad jeziorem (ok.2500m2) i 70m. linii brzegowej. Jest też źródełko bijące z ziemi i płynące do jeziora oraz strumyk. Na wiosnę skarpa jest błękitna od przylaszczek.
Wszystko to leży w Parku Krajobrazowym wśród jezior i pagórków, a do miasta jest ok.2 km.

Działka ma kształt taki, jak widać po ogrodzeniu- z lewej strony prosto schodzi do jeziora, a z prawej rozszerza się po skosie (od miejsca gdzie stoi samochód), potem prostuje i schodzi do jeziora. Ten dodatkowy klinik był potrzebny, bo skarpa jest stroma i nie byłoby jak zjechać czy wygodnie dojść nad jezioro.







W zeszłym roku działkę ogrodziliśmy, doprowadziliśmy wodę i prąd oraz otrzymaliśmy warunki zabudowy. W tym roku zrobiliśmy przecinkę drzew na skarpie i nad jeziorem. Niestety przy tej powierzchni to kropla w morzu. Przed nami ogrom prac i kosztów, a że działka leży 170km. od miejsca zamieszkania, więc doszłam do wniosku, że trzeba coś postawić, żeby mieć gdzie schować głowę na noc. Myślałam o przyczepie, ale pomysł upadł, bo znalazłam CHATĘ.

Historię chaty opiszę w następnym poście. Kilka osób z forum Domy z bala bardzo mi pomogło w podjęciu decyzji- bo właśnie tam pytałam czy warto i czym to się je- za co serdecznie dziękuję.