Voidtec, właśnie o to chodzi, że fryzjerka, która teraz strzyże moją wariatkę i którą to fryzjerkę chyba mi niebiosa zesłały wręcz zachęca, aby ktoś był obecny w czasie zabiegu. Jeździmy w dwie osoby, bo to, co wyprawia ten nasz sierściuch, to przechodzi ludzkie pojęcie. Ostatnio osrał cały salon z Panią Fryzjerką włącznie. Pogryzł mojego męża, który sierścia trzymał. A to zasługa fryzjerki, której zaufałam i która tak zraziła psa do zabiegów czesania i strzyżenia. Już mogę czesać grzbiet, boki, klate i brzuch. Łap cały czas nie pozwala nawet dotykać. Może przyjdzie czas i na to. No i dodam, że nie jestem popieprzoną pańcią, która nie pozwoli pieskowi nawet mocniej odetchnąć, chociaż bardzo kocham mojego zwierzaka. Mój pies zachowywał się do pewnego czasu normalnie, ale właśnie popieprzona fryzjerka sprawiła, że teraz mamy problem. I ja i psina.