nie wciskaj mi kitów, bo wiem jak wygląda rozpalanie kotłów w elektrowniach (i to małych mocy, max kilkadziesiąt MWe, a co dopiero w takich rzędu setek MW). wiem ile oleju idzie, ile to jest wyrzuconej i drogiej energii. wiem też ile czasu trwa rozgrzanie takiego kotła, a potem wszystkich kolejnych rurociągów, kiedy to nadmiar pary idzie w gwizdek, bo czekamy na doprowadzenie instalacji do odpowiedniego stanu. sam sobie zaprzeczasz. z twojego posta wynika, że nie opłaca się wygaszać kotła bo to kosztuje dużo energii (rozpalenie wystarczyłoby na ogrzanie całego Krakowa), a dalej piszesz, że źle jest wykorzystywać energię z niewygaszonego kotła. zdecyduj się.
sprawność 80% przy spalaniu węgla w nowym domu? kiedy kocioł idzie przez 80% sezonu grzewczego w podtrzymaniu? u mnie w okresie przejściowym nie ogrzewam czasem w ogóle przez kilka dni. co miałbym w tej sytuacji robić przy kotle węglowym? wygaszać go czy wyrzucać energię w komin w podtrzymaniu (w dodatku przy niskiej temperaturze spalania, generując potworne ilości rakotwórczych WWA)?
żadne 600 zł nie ląduje w rzece, bo elektrownia i tak pracuje. a przy kogeneracji w elektrociepłowniach to już w ogóle mijasz się z prawdą.