Wątek cywilny to krótka gadka urzędnika, cztery podpisy i po ptokach. Co stanie się później to ewentualnie sprawa sądu okręgowego (wiem-wpisowe) i adwokatów (też nie darmo). Ale wątek religijny to teatr pychy, bzdurnych kursów przedślubnych, spowiedzi i KASSY na każdym kroku od świadectw chrztu począwszy, kartek do spowiedzi + dla świadków, potem za ślub do szuflady siup, za kwiaty, za dywan, za organistę, za prawo wstępu twojego fotografa i diabeł wie co tam jeszcze, a wszystko bez FV, bez paragonu, bez KP (kasa przyjmie). Potem formułka "co buk, lipa ... " no lub podobnie, w dawnych czasach matka jeszcze podczas uroczystości w kościele dawała w twarz pannie młodej, aby podczas
postepowania w/s nieważnosci zawarcia zwiazku każdy wezwany na świadka mógł zeznać że ślub był pod przemocą. Orszaki, dworaki, szum pawich piór zawsze najważniejszy, zaś szczęście młodych? O czort z nim. Pamietam jak w czasach słusznie minionych specjalnie wróciliśmy wcześniej do Wrocka, bo w niedzielę o 18. były nauki przedślubne z panią seksuolog - tak to się nazywało. 30 osób stłoczonych w małej salce pod wezwaniem "mnóżcie się i chrzcijcie dziateczki" bo taki był sens gadek dawno przekwitłej babinki która ględziła o płodności, termometrze i kalendarzyku. Młodzi byliśmy, obczytani na stronach "Itd" (tygodnik - kto pamięta ?_) , więc padło pytanie o metodę Billingsa na co prowadząca zjeżyła się jak owczarek niemiecki na jeża. Potem w kontekście mnożenia rodziny i ogólnej mizerii mieszkaniowej ,zapytałem się czy jeśli obiecam Panu piątkę drobiazgu to udostępni nam prezbiterium na mieszkanie, ludzie w śmiech, prowadząca chciała mnie wyrzucić za niepoważny stosunek i takie tam banjaluki. W ogólnym rozgardiaszu szkolenie z sexu zostało zakończone, ktoś inny podsunął moją karteczkę i był podpis - najważniejszy punkt wieczoru. O tym że szkolenie było odpłatne, to chyba pisać nie muszę.
Za darmo nic jak śpiewa Iza T.
I tak to trwa i trwa mać, jak widać nawet okiem ślepca, to już niezbyt długo.