No to się wyżalę nieznajomym ludziom...

Ja: Sprzedajmy mieszkanie i wybudujmy dom.
On: Przecież nas nie stać!
Ja: Jesteśmy młodzi, zdrowi trzeba tak zadziałać, zeby nas było stać.
On: Jak chcesz więcej pieniędzy, to sobie zarób.


Ja: Chciałabym, żebyśmy mieli jeszcze jedno, drugie dziecko.
On: Nie stać nas. W takim składzie w jakim jesteśmy to jest komplet. Nikogo mi nie brakuje. Pomyśl jaki to kłopot i wydatki.
Ja: Ale jak mieliśmy mieć to pierwsze, to dopiero wydawało się trudne. A wszystko się super ułożyło. Przecież oboje pracujemy, damy radę.
On: No to jak chcesz, ale nie dziewczynkę.


Ja: Trzeba wyremontować kuchnię. Chociaż ściany, bo są fatalne.
On: Nie w tym miesiącu.
Ja: Nie przesadzaj, to nie jest wielka rzecz zerwać tapetę i położyć nową w takiej malutkiej kuchni jak nasza. Sama dam sobie radę, jak Ci się nie chce.
On: Nic nie będę robił, jak na mnie krzyczysz.

Itd. Itp.

Zero: pomysłów, zapału, chęci, potrzeb. Ale nie ze wszystkim...
Dużo pomysłów na wspólne spędzanie wolnego czasu: kino, teatr, kawiarnia, sporty różnego rodzaju.

Jestem zmęczona biciem głową w mur