dostępne w wersji mobilnej muratordom.pl na Facebooku muratordom.pl na Google+
Strona 10 z 10
Pokaż wyniki od 181 do 198 z 198
  1. #181
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Lato nie będzie piękne ......
    Nie będę się zajmować ani ogrodem ani innymi sprawami.
    Nagle wszystko staje się takie nieważne.
    Syn nagle zaczyna się czuć źle, w nocy przychodzi do naszej sypialni i mówi, że rano trzeba jechać do lekarza.
    Rano jedziemy jak najszybciej można, prosto na izbę przyjęć.
    Szybkie badania i decyzja o pozostawieniu syna w szpitalu. Jesteśmy zdezorientowani.
    Otrzymuję wyniki usg, czytam opis.
    Nogi uginają się pode mną.
    Nic do mnie nie dociera przez dłuższą chwilę, nie mogę pozbierać oszalałych myśli.
    Moje najukochańsze dziecko jest chore, mój skarb, sens mojego życia.
    Może to pomyłka???
    Może to tylko zły sen???
    Za chwile obudzę się i wszystko będzie dobrze .....
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  2. #182
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Nic nie jest dobrze.
    Lekarze proponują operację a potem różne cuda, które mają przywrócić zdrowie mojemu dziecku. Na logikę rzecz biorąc, to on nie będzie zdrowiał, tylko będzie coraz słabszy .... a jak im się nie uda zwalczyć choroby, to po prostu umrze.

    Wszystkie sprawy idą w odstawkę. Siedzę całymi dniami i nocami i szukam pomocy w internecie. Czytam tysiące historii, ludzie piszą o niepowodzeniach i powodzeniach różnych terapii. Dobrze, że syn jest w szpitalu i nie widzi jak co chwilę płaczę. Właściwie to nie płaczę. Wyję. Czasem nie mam już siły nawet płakać, brakuje mi już łez, sama jestem coraz słabsza .....
    Nie wiem jak udaje mi się chodzić do pracy, mało sypiam, cały czas szukam wyjścia z sytuacji ..... kolejne konsultacje z lekarzami niczego nie zmieniają, twierdzą, że jest to bardzo poważna sprawa i absolutnie nie ma innego wyjścia jak operacja. Ale na razie próbują opanować stan zapalenia jaki się wywiązał.
    Po 5 dniach, kiedy zapalenie trochę ustępuje, proponują kilkudniowy pobyt w domu, żeby dokończyć kurację antybiotykową, którą wdrożyli. Potem wróci do szpitala, kolejne badania i operacja.
    Więc go zabieramy do domu. Pakuje się do łóżka i bierze leki.
    A ja załatwiam wizytę u "szarlatanki". Ma swój prywatny gabinet i oferuje leczenie niekonwencjonalne .... Znam ją, bo korzystaliśmy z jej pomocy kilka lat temu, syn też ją zna.
    Już na drugi dzień zjawiamy się obydwoje, przecież muszę być obecna przy podjęciu decyzji, bo trzeba będzie podjąć decyzję, wybrać sposób leczenia. Muszę wesprzeć syna psychicznie, poza tym co dwie głowy to nie jedna.
    Badanie trwa godzinę i potwierdza stan zdiagnozowany w szpitalu.
    - No i co? Próbujemy się leczyć?
    - A jest szansa na wyleczenie? - pyta syn.
    - Może jest, ale musisz robić to co ci każę, niczego nie obiecuję na 100%.
    - No to zaczynamy - syn jest pełen wątpliwości i strachu, ale się decyduje.
    Więc na drugi dzień znowu jest godzinny zabieg. I wdrożone preparaty, dalsze wytyczne.

    Antybiotyk się kończy, wracamy do szpitala na badanie i konsultację. Badanie potwierdza istnienie choroby.
    - Więc co, jutro na stół? - pyta lekarz.
    - A ile mamy czasu na zastanowienie się? Musimy dzisiaj podjąć decyzję? - pyta syn.
    - Dobrze byłoby działać od jutra, ale kilka dni zwłoki nie powinno drastycznie pogorszyć stanu zdrowia, proszę o telefon jak podejmiecie państwo decyzję, umówię termin operacji.
    Uffffff .... mamy kilka dni dla siebie, więc biegiem do gabinetu. Szarlatanka robi swoje, co drugi dzień zabieg i codziennie preparaty. Zmiana diety i kolejne preparaty.
    Po dwóch tygodniach syn nie odczuwa pogorszenia stanu zdrowia. Pracuje w biurze, wycisza się, nabiera zaufania do swojej "opiekunki". Rozmawiają całymi godzinami.
    I leczenie postępuje ....
    Nie wracamy do szpitala, nie kontaktujemy się z lekarzami. Po miesiącu od wyjścia ze szpitala idziemy prywatnie na badanie i konsultację. Lekarz bada go, robi usg i po obejrzeniu wyników proponuje natychmiastową operację. To bardzo poważna sprawa! Straszy syna konsekwencjami, syn zaczyna się wahać ....
    W końcu to chirurg, wie co mówi, ma duże doświadczenie.
    W domu oglądamy wynik, porównujemy z tym sprzed miesiąca. Jest odrobinkę lepszy, niewiele, ale lepszy.
    Mąż proponuje kontynuację leczenia u naszej znajomej. Przecież nie jest gorzej - to jego argument. I tak robimy.
    Po kolejnych 3 tygodniach działań syn nagle nas informuje, że wyraźnie jest lepiej. Dużo lepiej. Ostatnio zauważył te zmiany.
    Rezerwuję termin badania za 2 tygodnie i konsultację u kolejnego specjalisty. Są wakacje i lekarze urlopują się, trzeba poczekać na ich powrót.

    A syn wyjeżdża na wypoczynek na 7 dni w malowniczą górską okolicę, będzie miał różne zajęcia z terapeutami. Musi pracować nad chorobą.
    Wykorzystuję ten czas na poszukiwania różnych terapii niekonwencjonalnych, nasza jest chyba najlepsza, skoro jest lepiej.
    Po jego powrocie ledwo doczekujemy do badania. Wynik jest od razu widoczny - 30% choroby zniknęło.
    Oddychamy z ulgą i cieszymy się wszyscy jak wariaci!!!
    Na konsultacji u specjalisty przedstawiamy wyniki. Długo je ogląda, bada go. Jest zdziwiona. Nie widziała jeszcze takiego przypadku, a ma dużą praktykę.
    No cóż. Kontynuujcie leczenie i dajcie znać za jakiś czas.
    Ale niech Pani uważa na syna!!! Proszę robić non stop usg!!!
    Dostajemy skierowanie na tomografię, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku z innymi narządami.
    Jest w porządku.

    Przez ostatnie 3,5 miesiąca wszyscy żyliśmy w napięciu, strachu,niepewności.
    Teraz możemy odetchnąć na chwilę. Tylko na chwilę, bo czeka nas dłuuuuuuuugie leczenie.

    Pomimo ciągle obecnego strachu o życie syna, mogę znowu pomału zacząć myśleć o wykończeniu domu.
    Brakuje nam przecież mebli i ten ogród niedokończony ......
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 14-04-2012 o 20:36
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  3. #183
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Mąż zaczyna zagadywać o bibliotekę, mamy już dość pudeł z książkami w salonie. Wizyta stolarza i jego wycena biblioteki na zamówienie powala nas na kolana. Nigdy nie zapłacimy takiej kwoty!
    Szukam czegoś na allegro. Nic nie ma takiego, co odpowiadałoby mojemu mężowi. Mają być tylko półki, bez zakrytych "boków". Ma swoją wizję tego mebla i już. Znajduję osobę z mojego miasta, która wystawia antyki i robi renowację. Jedziemy wszyscy do pracowni i oglądamy to co robi. Nic nam nie odpowiada, ale może dla nas sprowadzić z Niemiec jakiś mebelek. Podajemy wymiary i zostawiamy telefon. Po dwóch miesiącach jest telefon. Jest biblioteka. Mamy przyjechać, oglądnąć i ewentualnie uzgodnić sposób renowacji.
    Jedziemy niezbyt dobrze nastawieni, na pewno nie będzie nam pasowała. Tyle mebli oglądnęłam na allegro, żaden nie był odpowiedni.
    Przyjeżdżamy i oglądamy zakurzony mebel. Jest taki wysoki!!! Ponad 2,45 cm wysokości, za to szerokość jest dobra, mogłaby być nawet trochę szersza. Na górze jest rzeźbiona ręcznie korona, nie bardzo nam się podoba, wolelibyśmy coś prostszego. Szybki ze szprosami i dół z szufladami, regulowane półki. Kolor dobry, bardzo ciemny brąz, tylko zniszczenia są widoczne.
    Pan twierdzi, że ładnie ją odnowi. Nie musimy jej kupować jak nam się nie spodoba, wystawi ją wówczas na allegro.
    No to dobrze, poczekamy na odnowienie. Mówię jaki ma być odcień.
    Po tygodniu dostaję telefon, że jest problem z odnowieniem, kolor wychodzi bardzo ciemny, prawie czarny z odcieniem mahoniu. Nie da się inaczej nanieść koloru, bo to nie jest dąb tylko chyba jakieś egzotyczne drewno ... nie wiadomo jakie.
    Jedziemy oglądać. Jestem załamana, naniesiona powłoka ma połysk, a myślałam, że będzie matowa. Za to mąż ma inne zdanie - mogłaby być. Jest pojemna, a jak włoży się książki, to będzie wyglądać okazale.
    Sposób wykończenie nie jest zachwycający, pan poszedł po najmniejszej linii oporu i prysnął lakierem po całości. I już. To wszystko. Pod spodem jest stara powłoka, podobno inny sposób renowacji byłby bardzo kosztowny i on nie miał ochoty na taką dużą robotę.
    Jak nam się nie podoba, to wystawi ją na allegro.
    Mąż coraz bardziej mnie przekonuje, że warto wziąć tę bibliotekę, cena jest bardzo przystępna, transport i montaż gratis.
    No i wreszcie pozbędziemy się pudeł w salonie.
    Zapomniał już o tych swoich skarbach, które gromadził przez całe życie, bo leżą schowane od półtora roku.
    Więc bierzemy. Bo jak nie weźmiemy, to znowu następny rok będziemy szukać. A tak chcielibyśmy mieć już ładnie w salonie.

    Za dwie godziny przyjeżdża samochód i biblioteka wjeżdża na swoje miejsce. Rozliczamy się z panami i mąż zabiera się do układania książek.
    Jest w swoim żywiole, czyści je szmatkami, układa, dobiera tematycznie ..... chyba nie wszystkie się zmieszczą.
    Ja ciągle marudzę nad tym niechlujnym wykończeniem. Bo jest niechlujne. Tak spaćkane. Inaczej sobie to wyobrażałam.
    Wreszcie wszystkie książki są na swoim miejscu: albumy malarskie, Kossak, Bosch, Dali, Beksiński, stara broń, encyklopedie, słowniki, prawie wszystko Łysiaka, Wańkowicza, mnóstwo fantastyki ..... zostaje dwa pudełka, które się nie zmieściły.
    Pudła wędrują do pomieszczenia gospodarczego, sprzątamy bibliotekę i salon - to na razie jedno pomieszczenie, bo nie ma jeszcze drzwi przesuwnych.
    Mąż jest zmęczony kilkugodzinną pracą.
    Siedzimy na kanapie, pijemy herbatę i oglądamy naszą nową bibliotekę .... wypełniona kolorowymi książkami jest piękna i wygląda bardzo dostojnie.
    A korona , która nam się tak nie podobała na początku, dodaje jej uroku, bez niej byłaby zupełnie nieefektowna.
    Jeszcze przez kilka dni marudzę nad tym niechlujnym wykończeniem, ale mąż za każdym razem pokazuje mi jej zalety: jest wysoka, lekka wizualnie pomimo swej wysokości, smukła, zgrabna i pakowna.
    Koniec dyskusji.
    Przekonał mnie. Teraz bym jej już nie oddała.

    Jedziemy na cały dzień do Ikei, syn wraz z kolegą wybierają zestaw w bardzo ciemnym kolorze, parę lekkich mebelków, biurko, fotel. Wstępujemy w drodze powrotnej na dobry obiad do restauracji. Chłopcy zajadają z apetytem.
    Reszta książek ze zbiorów męża ląduje w pokoju syna. Teraz on sprząta i urządza swój pokój.
    Najważniejsze, że zdrowieje ..... bardzo powoli, ale zdrowieje.
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 14-04-2012 o 22:42
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  4. #184
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Teraz na tapecie jest domek na drewno do kominka. Drewno leży zakupione w tamtym roku i suszy się, nie paliliśmy jeszcze w kominku, nie było czasu. Gaz jest wygodny, drogi, ale wygodny. Mamy jednak ochotę na następny sezon zacząć palić drewnem i porównać koszty.
    Zanoszę do urzędu miasta zgłoszenie, mapki, plan domku i opis. Wszystko zgodnie z przepisami, 1,5 metra od granicy. Domek z drewna.
    Pani urzędniczka przegląda dokumenty, dopytuje o szczegóły, wyjaśniam. Nie podoba jej się to, że jest z drewna. Proponuje mi aby był z blachy. Bo drewno jest łatwopalne.
    Nie zatwierdzi mi tego zgłoszenia!!!
    Wracam zdruzgotana, bo zdążyliśmy już uzgodnić koszty i termin wykonania z wykonawcą. No cóż, trzeba będzie coś wymyślić, na razie nie wiem co. Zostawiam sprawę domku na drugi rok. Pomyślę na wiosnę.

    Teraz trzeba zdobyć meble do przedsionka, bo kurtki, płaszcze i buty nie mają swojego miejsca. Wszystko leży byle gdzie i byle jak. I kurzy się.
    Miały być zabudowy z drzwiami przesuwnymi, ale mi się to rozwiązanie nie podoba. Brzydkie to jest i już!!!
    Zupełnie nie pasuje do stylu w jakim urządzamy ten dom.
    Znów buszuję na allegro. Znajduję dwie secesyjne odnowione szafy. W jednej będą wisieć kurtki i płaszcze, w drugiej będą na półkach buty. Trzeba ją tylko trochę przerobić. Dzwonię i uzgadniam przeróbki oraz dostawę. Nie będzie żadnego problemu z przeróbką, półki będę wycięte tak, żeby weszło jak najwięcej par butów.
    Po dwóch tygodniach szafy przyjeżdżają, montaż trwa niecałą godzinę. Pachną świeżością, bo dopiero co były odnawiane. Fajnie wyglądają. Trochę są za ciemne, bo ościeżnice drzwi są jasne, myślałam, że będą w podobnym odcieniu, jednak zdjęcia przekłamują kolor.
    Mimo wszystko jestem zadowolona. Dokupię dywanik na podłogę w dwóch kolorach brązu - jasnym i ciemnym - zrównoważy kontrasty.
    No i przed świętami mamy nareszcie porządek w przedsionku, wszystko schowane.
    Znów ubyło pudeł.

    Zaczynamy przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Mąż przynosi ze strychu choinkę i zajmuje się ubieraniem. Robi też generalne sprzątanie domu. To dzięki niemu w domu jest czysto. Od początku jest odpowiedzialny za utrzymanie czystości, cyklicznie sprząta wszystkie pomieszczenia, łazienkę, salon, bibliotekę, przedpokoje, nawet w kuchni zmywa mopem posadzkę. W garażu utrzymuje wzorowy porządek, wszystko jest poukładane na swoim miejscu. Trzepie dywanik z łazienki i wycieraczkę, dba o sprzęt RTV, który jest tak czysty, że aż lśni.
    Ja wzięłam na siebie obowiązek gotowania i prania. Ale zakupy często robimy razem, samochodem jednak jest łatwiej przywieźć większe zapasy, więc jeździmy razem.
    Hmmmmm ..... tyle w tym domu robi ....
    Ja nie dałabym rady tak sprzątać i sprzątać, rano wychodzę, wieczorem wracam, dużo pracuję, zmęczona jestem.
    On pracuje mniej, bywa w domu do południa. To miłe, że przejął tak dużą część obowiązków.

    Teraz marudzi, że schody by się przydały ..... i szafy nie ma na swoje ubrania, pasowałoby zabudować wnęki w przedpokoju, żeby miał swoje miejsce na garderobę. Na razie ma tymczasowe, "szmaciane" szafy z allegro.
    Ale nie wiem czy damy radę finansowo, na wiosnę trzeba wreszcie dokończyć ogród, a to będzie kosztować niemało.

    Leczenie syna pochłonęło ostatnie nasze zapasy pieniędzy.
    Nie martwię się jednak o nic, najważniejsze jest zdrowie. Reszta się nie liczy, pomału dojdziemy do wszystkiego.
    Przy stole wigilijnym życzymy sobie tylko zdrowia .......
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  5. #185
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Po Nowym Roku zaczynam się niepokoić o zdrowie syna, nie miał już dawno robionych badań, bo nie chce iść. Twierdzi, że nie widzi dalszej poprawy.
    Zmuszam go do rezerwacji terminu. Idziemy razem, bo przecież muszę wiedzieć natychmiast jaki jest wynik.
    Wynik jest dobry! Choroba cofnęła się w 43%. To tylko 13 % ubytku przez ostatnie 6 miesięcy, ale jednak bardzo cieszy. Uprzedzano nas, że coraz wolniej będzie ustępować. Idziemy razem i cieszymy się jakbyśmy wygrali milion w totolotka.

    Teraz możemy przez chwilę pomyśleć o naszym domu. Szukamy nadal wyposażenia, w Leroy Merlin udaje mi się wypatrzeć dywan do pokoju syna. Jest popielaty, miękki i rozmiar też odpowiedni. Jeszcze tego samego dnia dociera w bagażniku do domu. No! Mały to on nie jest.
    Teraz brakuje tylko kanapy i zasłon. Zupełnie nie mamy koncepcji, poszukiwania trwały przez wiele miesięcy i w końcu nie wybraliśmy nic.

    Znowu myślę o ogrodzie ....
    Już teraz trzeba coś zacząć robić. Umawiam się z poleconą "ogrodniczką" na rozmowę. Przyjeżdża, kiedy śniegu nie ma, obchodzi działkę, analizuje, szkicuje ....
    Zrobi jakiś projekt w domu i przedyskutujemy go wspólnie. Policzy tez koszty i zrobi 2 wersje: oszczędnościową i full wypas. A na razie proponuje zaczekać aż wiosna przyjdzie, żeby zrobić oprysk chwastów.

    Najpierw przychodzą Święta.
    Mąż myje wszystkie okna w domu, posadzki, łazienkę a nawet kuchnię. W wielki piątek dostrzegam umyte szybki w kredensie i kuchennych szafkach ....
    Hmmmmmmm..... znowu się postarał. Jak to miło. Ja nie dałabym rady, pracuję i pracuję, bo w firmie jest kryzys. Teraz do nas dotarł.
    Mało zleceń, duże koszty. Już trzeci miesiąc straty. Zaczynam się niepokoić.

    Po świętach przychodzi wiosna, trawa wychodzi z ziemi. Pojawia się pani ogrodniczka i pryska wszystko preparatem.
    Przynosi plan ogrodu i opowiada, wyjaśnia. Właściwie to nie mam pytań. Ogród ma być bezobsługowy. Mało kwiatów, dużo drzew, krzewów, trawnik za tarasem i rośliny w wybudowanych w zeszłym roku gazonach przy tarasie.
    Będą też krzaki malin i borówek. Może jakieś drzewka owocowe jeszcze?
    Przemyślę to wszystko.
    Koszty mnie przerastają. Musi być wersja oszczędnościowa, czyli rośliny niezbyt duże.
    Po prostu będę musiała poczekać na efekt.
    Rozpoczęcie robót w maju, po długim weekendzie.
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  6. #186
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Długi weekend majowy pozwala mi się odrobinę zrelaksować, co prawda pracuję w dni robocze, ale trochę mniej niż zazwyczaj. Znajdujemy też czas na wyjazd do ogrodniczki aby zobaczyć jej ogród na żywo, ma już 15 lat. Oglądamy też drugi ogród robiony przez nią, ma 3 lata i już widać efekty. No, u nas na efekty trzeba będzie poczekać 5 lat, bo rośliny będą małe. Zaliczamy też sąsiednią hurtownię roślin. Zachwyca mnie świerk conica i inne stożkowate iglaki.
    Decydujemy o przeniesieniu krzaków malin i borówek na stronę zachodnią, obok okna kuchni, pierwotnie były zaplanowane pośród roślin ozdobnych, wg sugestii pana od kostki brukowej. Olśniło mnie, że one tam zupełnie nie pasują, zgadza się z tym też pani J. Proponuję poszerzenie zestawu roślin o bez, będzie obok tarasu, żeby pachniał nam wiosną.
    Dopytuję jeszcze o szczegóły dotyczące gazonów - tu będą miniaturki roślin, stojące i zwisające na przemian, różnorodne. No i okrywowe pod gazonami, od strony trawnika. Pod trawnik chyba pójdzie siatka, pod rośliny ozdobne geowłóknina i kora. Część roślin będzie sadzona jesienią, ale większość teraz.

    Generalnie, ogród będzie niezbyt wymagający, kolorowy, w tonacjach żółci, zieleni, czerwieni i brązu. Drzewa iglaste i liściaste, sporo płożących okrywowych roślin, azalia i hortensja oraz wrzosy. Na końcu działki kilka srebrnych świerków, aby stworzyły tło. Pod siatką od strony wschodniej jednak tuje, pomimo, że buntowałam się przeciwko nim długo.
    Będą też dwa pojedyncze "cuda" na trawniku, czyli drzewka o specyficznej budowie, ale oczywiście nie pamiętam nazwy.
    Wszystko dopiero poznaję pomału, nie mam żadnej wiedzy i nie rozpoznaję wielu gatunków.

    W międzyczasie udaje mi się wypatrzeć na allegro zestaw 6 krzeseł i stół do biblioteki oraz niewielki mebelek na płyty do salonu. Trzeba tylko dokonać niewielkich przeróbek. Pewnie to trochę potrwa zanim dotrą do nas jakimś bezpiecznym transportem. Mąż się cieszy, bo w końcu po dwóch latach płyty z muzyką i filmami znajdą swoje miejsce. No i kolejny bajzel zniknie.
    Będzie nam brakować jeszcze szafki RTV i dywanów. Na końcu zaaranżujemy wnękę obok kominka, w której ma być wyeksponowana kolekcja mosiężnych dzwoneczków.
    Aha, jeszcze przesuwne drzwi między biblioteką a salonem, kinkiet i jakieś obrazy .....
    Ale to już w dalszej perspektywie ......
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  7. #187
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Przyjeżdżają do prac w ogrodzie. Przywożą ziemię, narzędzia .... Po dwóch dniach wszystko jest przygotowane, więc zaczynają sadzić. Po następnych dwóch dniach wszystko jest gotowe. Nie podoba mi się usytuowanie klonu tuż obok świerków, za planowaną altanką, nie będzie go widać. Także czerwona brzoza musi być przesunięta o pół metra w głąb. W gazonach jest za mało roślin, są bardzo małe i nie ma na czym oka zawiesić.
    Proszę o korekty. Do gazonów przy tarasie zostają dodane miniaturki iglaków i czerwone begonie. Jest ich kilka, ale robią robotę.
    Przez moment zastanawiam się czy tuje nie są zbyt blisko siatki, na pewno są za blisko. Ale po rozważeniu "za" i "przeciw" nie widzę innej możliwości. Miejsce na drugi samochód jest takie niewielkie, obrzeża z kostki nie pozwalają na oddalenie tui. Musi tak być.

    Teraz kolej na sianie trawy .... Idzie im to szybko.
    Proszę o borówki. Sadzą dwie odmiany, tylko 5 sztuk. Maliny będą sadzone jesienią.
    A na sierpień planowane jest dosadzenie wrzosów.

    Mamy podlewać trawnik codziennie przez 2-3 tygodnie.
    Więc podlewamy. Głownie mąż. Ja asystuję i oglądam dokładnie rośliny. Najpierw świerki pod siatką na samym końcu zaczynają brązowieć od środka i gubią igiełki. Hmmmmm ... chyba chorują? Źle znoszą przesadzenie.

    Mąż narzeka, że taras został pobrudzony, czyści go wodą, ale to nic nie pomaga. Jest coraz gorszy! Chodzi dookoła domu, podlewa, zamiata, porządkuje ... lubi jak jest schludnie. To dobrze, bo ja nie mam już na nic siły.

    Kwota do zapłacenia jest tak duża, że musimy dozbierać pieniądze na koniec miesiąca, bo teraz nam brakuje.
    Znowu trzeba odpocząć od wydatków przez kilka miesięcy, zwłaszcza, że możliwości zarobkowania mi się bardzo ograniczyły.
    Tylko się martwię co będzie dalej .....
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 24-05-2012 o 17:33
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  8. #188
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Obserwujemy rośliny. Chyba wszystkie się przyjęły, zaczynają być widoczne maleńkie przyrosty. Tylko trawnik jest brzydki. Mnóóóóóstwo chwastów i pustych placków. Mąż marudzi coraz bardziej, trawnik mu się nie podoba, bardzo dużo nasion nie wzeszło. Chodzi po ogrodzie i czyści kępki trawy obok ścieżki, w gazonach i pod nimi.
    Zapraszam ogrodniczkę na oględziny, jest zaskoczona taką ilością chwastów. Podobno to chwastnica, roślina jednoroczna. Na drugi rok nie wyrośnie ......
    Mąż mówi jej, że to dziadostwo a nie trawnik. Ona skubie te chwasty i zastanawia się co zrobić.
    Mamy skosić pierwszy raz za kilka dni, potem ona będzie dosiewać.

    No to musimy szybko kosiarkę kupić. Tylko jutro mamy na to czas, bo cały tydzień pracujemy obydwoje od rana do wieczora. Ja już padam na twarz wieczorem ... oczy zamykają mi się same jak tylko usiądę w fotelu. Za mało wypoczywam, ciągle praca .... bo teraz są przetargi, za chwilę ich nie będzie, muszę coś wygrać, żeby było z czego żyć. Ratuję firmę przed katastrofą. Tyle metrów kwadratowych wynajmu i ludzie .... trzeba to opłacać na bieżąco i ciągle myśleć o następnym roku. A tu nagle w tym samym czasie trzy dziewczyny zaplanowały dzidziusie. Czwarta też jest rok po ślubie, nie wiadomo co planuje?
    Ludzieeeeeeeee!!! Nie dam rady tego wszystkiego pokonać.
    Daję ogłoszenie, szukam nowych pracownic, muszą się szybko wdrożyć do pracy. Tymczasem sama pracuję po 12 godzin ....
    Naprawdę już wysiadam.

    Przyjeżdża szafka na kolekcję płyt męża. Jest piękna. Trochę nas to podbudowuje. Mąż układa swoje skarby i wreszcie jest porządek, parapety pustoszeją. Salon staje się bardziej "umeblowany", brakuje jeszcze szafki pod TV i dywanów.
    Może na wakacjach będę miała czas na buszowanie po allegro???
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  9. #189
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Jedziemy po tę kosiarkę. Już wcześniej zdecydowaliśmy, że będzie elektryczna. Trawnik nie ma więcej niż 300 m2. Na miejscu konsultujemy się ze sprzedawcą. Najlepsza będzie z centralną regulacją wysokości, jest lekka i zwrotna. I już jest w domu. Mąż montuje ją i wkłada do pomieszczenia gospodarczego.
    Nadchodzi sobota.
    Słońce pięknie świeci i zachęca do wyjścia na zewnątrz. Och jak cudownie jest wyjść w szlafroku na taras! Takie świeże powietrze i koguty pieją u sąsiadów .... Nasz kot też wychodzi i idzie na obchód wzdłuż działki. Nagle dostrzega dziurę w siatce sąsiada i wsadza głowę z ciekawością .... już go nie ma! Wędruje po drugiej stronie, a my nie mamy możliwości go złapać! Mąż krzyczy na niego, żeby wrócił. On reaguje tylko na jego głos. Ja mogę sobie krzyczeć ... a on nic!
    Wraca po chwili i usiłuje odnaleźć tę dziurę. Nie tak łatwo ją znaleźć. Mąż wsadza rękę i rusza nią, dzięki temu kocur wraca z powrotem na nasz teren.
    Rozmawiamy z sąsiadem, żeby załatał czymś to miejsce. Za chwilę zabiera się do roboty i łata jest założona. Umawiamy się, że zrobimy wspólnie nowe ogrodzenie, może nawet w tym roku.

    Zabieramy się do pierwszego koszenia. Ja trzymam kabel, żeby było łatwiej jeździć, a mąż kosi. Pachnie pięknie. Po kilkudziesięciu minutach jest po wszystkim. Pakujemy trawę do worów i czyścimy kosiarkę. Nie ma jeszcze kompostownika, koniecznie już go musimy kupić.
    Trawnik wygląda trochę lepiej, jednak widać gołe placki. Trzeba poprawiać .....

    Wracam do tematu stołu i krzeseł z allegro, który to komplet jest przedpłacony. Sprzedawca obiecał wymienić tapicerkę, ale mu to nie wychodzi. Konsultujemy i konsultujemy .... i nic. Proponuję, że sama wymienię, niech tylko opuści cenę. Zgadza się. Ciekawe czy wszystko pójdzie jak należy ??? Zobaczymy za tydzień!

    A mąż zaczyna zagadywać o schodach .....
    Hmmmm ... może jednak najpierw zakupimy lampy do ogrodu, a potem pomyślimy o następnych wydatkach.
    Trzeba dzwonić do pana L. On nam to zamontuje porządnie i doradzi przy zakupie.
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  10. #190
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Chwastnica opanowała cały trawnik. Mąż szaleje, prawie codziennie wyrywa i wyrywa co tylko może. Ja pomagam wieczorem i w sobotę. Trawa brzydka jak cholera! Nie dość, że ma różne odcienie, to jeszcze zaczyna żółknąć. Jesteśmy załamani. Kiedy ten horror się skończy???
    Szukam w internecie informacji na temat pielęgnacji. Chwasty usuwa się mechanicznie, trzeba też nawozić, podlewać ...... No, to mamy robotę na okrągło.

    Rośliny posadzone w części posypanej korą pomału ruszają, widać już spore przyrosty. Najszybciej rosną czerwone berberysy. Drzewa też puściły nowe listki, hortensja zakwitła. Kiedyś będzie chyba ładnie, na razie wszystko takie malutkie. W gazonach przy tarasie nieustannie kwitną begonie, przyciągają uwagę swym ognistym kolorem. Na maleńkich krzakach borówki amerykańskiej pojawiło się kilka jagódek. Tylko funkia jest brzydka, pomimo, że zakwitła, taka jakaś pogryziona, przysuszona, moim zdaniem jest do wykopania .... chciałabym coś innego na tym miejscu. Chyba ją koty lubią, bo ciągle jakiegoś widzę w tym rejonie, chodzą i chodzą a nasz kocur je przegania. Dzisiaj zapędził się aż na sąsiednie pole, wystarczyła chwila nieuwagi a on myk i już jest za siatką. Jakimś cudem mąż się zorientował, że go nie ma i zawołał go, zawrócił w ostatniej chwili. Trzeba połatać dziurę w siatce, bo ucieknie na zawsze.
    W ogóle chciałabym ten ogród jeszcze ubogacić innymi roślinami, teraz jest ich za mało. Spróbuję skonsultować moje pomysły z inną specjalistką, dotychczasowa mi już nic nie zaproponuje ..... ma swoją wizję a ja swoją. Jej wizja jest skromna a ja chciałabym coś, co będzie oryginalne, inne, nietuzinkowe .........

    Tymczasem przyjeżdża stół z krzesłami. Komplet jest solidny i ładny. Trzeba wymienić tapicerkę na inny kolor. Myję stół i ustawiam na poczesnym miejscu w bibliotece. Teraz w święta nie będzie problemu z ułożeniem potraw, jest całe 125 x 85 cm. Poszukam dobrego tapicera .....

    Jesteśmy zadowoleni z tego domu, szczególnie w lecie daje możliwość wypoczynku, kontakt z przyrodą pozwala się wyciszyć i zdystansować do kłopotów dnia codziennego Nawet codzienne wyrywanie chwastów idzie wytrzymać. W końcu to przyjemność dłubać we własnej ziemi!
    Coraz częściej myślę o kwiatach, do tej pory wydawało mi się, że to zajęcie bardzo czasochłonne ....
    Pamiętam z dzieciństwa rabatki wokół bloków a tam mieczyki, lwie paszczki, śmierdziuchy, maciejkę, bratki .... starsze panie dbały co roku o to, by było ładnie, bogato i kolorowo.
    No zobaczę, zobaczę co można jeszcze zrobić w tym naszym ogrodzie, ale bez konsultacji z fachowcem się nie obędzie.
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 22-07-2012 o 16:37
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  11. #191
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    No i schody już zrobione! Miesiąc temu położono dąb, naturalny. Mąż się cieszy, wreszcie przestanie odkurzać przebrzydłą szmatę na betonie, wylądowała na śmietniku i teraz jest tak schludnie. Schody są dość praktyczne, nie widać kurzu, pasują też do reszty wnętrza.
    Podpatrzyłam w jakiejś wnętrzarskiej gazecie taki trójkąt ze szkła mocowany w podłodze przy schodach na poddaszu, też będzie. Szkło musi iść do huty na hartowanie, trochę to potrwa. Trójkąt będzie miał solidne podpory i pod szkłem taki secesyjny wzór, kowal go wymyślił.
    Teraz czekamy na kute balustrady, przymiarka już się odbyła, za 3 dni będą zakładane i mocowane. Po montażu, na miejscu będą nakładane przecierki koloru starego złota. Dopiero potem będą dobierane poręcze - z okrągłego dębu, z takim ozdobnym zakrętasem na końcu.
    W następnej kolejności będzie wykonana taka ażurowa konstrukcja w przejściu do kuchni, też z kutych elementów, żeby ograniczyć wejście do kuchni naszym kotom. Bo teraz jest dwa.
    Syn przygarnął pół roku temu bąkającego się głodnego kocurka, wykastrowaliśmy go, wyleczyli i jest ..... Tłuką się razem z naszym brytyjczykiem kilka razy dziennie aż kudły latają pod sufitem. Mały rudzielec jest zaczepny i bez przerwy szuka okazji do walki, a stary grubas znosi to wszystko ze stoickim spokojem ... Ma już 6 lat i nic mu się nie chce, jest nadzwyczaj spokojny i leniwy. Mąż ma teraz dwa razy tyle kup do sprzątania i coraz częściej słyszę, że jak się zrobi ciepło i otworzymy drzwi na ogród, to mały rudzielec sobie pójdzie w siną dal ....
    No, zobaczymy.....

    Jesteśmy umówieni z fachowcem na zabudowę miejsca pod schodami, zaraz po świętach będzie robił szablony drzwi, większość będzie po skosie. Drzwiczki będą z dębu oczywiście, trochę stylowe, a w środku wnęki - wieszaki i półki na ubrania. Zrobi też zabudowę wnęki w salonie pod kolekcję dzwonków. Wzór będzie korespondował z biblioteczką na płyty w salonie.
    I to by było na tyle na razie.
    Co prawda fachowiec wycenił też drzwi do spiżarki, zabudowę wnęki na sprzęt do sprzątania oraz zabudowę rur wod-kan, ale kwota przerosła nasze obecne możliwości. Trzeba będzie zrobić jakieś oszczędności i zakończyć temat zabudowy przedpokoju w tym roku.
    Następnie czekają w kolejce drzwi przesuwne do biblioteki i schody wejściowe, które nie wiem czym wykończyć .... i brama przesuwna .... i domek na drewno do kominka, na który nie uzyskałam zgody w Urzędzie Miasta.

    Przydałoby się pomyśleć o wiosennych pracach w ogrodzie ..... wiosna tuż, tuż.
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  12. #192
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Balustrady już zamontowane. Mają trzy podpory w "dolnej" części, na górze nie ma problemów ze stabilnością. Jest też trójkąt pod szkło - pięęęęęęęęęękny - dopracowany w każdym szczególe. Kowal kilkakrotnie przyjeżdżał do pomiarów i prób. Wszyscy jesteśmy tym pomysłem zachwyceni.
    Zamontowana jest też ażurowa konstrukcja w przejściu do kuchni - wzór współgra ze wzorem balustrady - to taki "komplet". Wszystko jest w kolorze stalowym, pokryte przecierkami w kolorze starego złota.
    Teraz koty nie mogą już wchodzić do kuchni, jedzenie jest bezpieczne, stół kuchenny wreszcie ochroniony przed brudnymi łapkami z kuwety. A i stylowo się zrobiło!

    Następną sprawą jest zrobienie zabudowy pod schodami - to miejsce na garderobę dla męża. Do tej pory trzymał swoje ubrania w szmacianych szafach z allegro, w pustym pokoju na poddaszu. Przyjeżdża fachowiec polecony przez pana od schodów i robi pomiary. Trochę uzgodnień co do materiałów i rozmieszczenia półek wewnątrz i już się robi ..... Drzwi będę dębowe, otwierane na zewnątrz z kutymi uchwytami - kowal je zaprojektował.
    Jest też koncepcja na wykończenie wnęki w salonie. Szybko dochodzimy do wniosku, że powinna być podobna stylem do szafki na płyty. W przyszłości zrobimy w tym samym stylu szafkę rtv.
    Wnętrze zabudowy pod schodami już wykonane, drzwi docięte, teraz czekamy na te dębowe wykończenia robione przez stolarza.
    Trochę się spóźnia szkło do trójkąta, może przyjedzie wraz z kutymi uchwytami?

    Zamówiona jest też poręcz do balustrady, oczywiście dębowa. Może po długim weekendzie majowym wszystko już będzie ...... nie mogę się tego doczekać. Mąż też chciałby zacząć układać swoje rzeczy i mieć porządek, on lubi porządek, nie jest bałaganiarzem, gdyby nie on, dom byłby zaniedbany, bo ja tylko pracuję i pracuję.
    Dodatkowo, zamówiłam drzwi do spiżarki, muszą być zrobione! Będą łamane, także pokryte dębiną. Tyle na razie z wydatków, reszta musi czekać w kolejce. Wydaje mi się, że i tak dużo zrobione od lutego do maja, schody i balustrady były najkosztowniejsze. Pocieszamy się z mężem, że kolejne rzeczy nie pochłoną już takich sum.

    Tymczasem w ogrodzie w ciągu dwóch tygodni zrobiło się zielono. Ogrodniczka w drugiej połowie kwietnia przyjechała na pół dnia i zrobiła porządek, poprzycinała to co trzeba, posypała jakieś granulki, nawet nie wiem co to jest! Wszystko puściło liście, na końcach niektórych roślin widać takie śmieszne "pędzelki".
    W tym miesiącu przyjedzie jeszcze raz aby posadzić begonie w kwietnikach, będą kwitły aż do jesieni, tak jak w tamtym roku. Ja się nawet nie biorę za żadną robotę w ogrodzie, bo wszystko co wsadzę usycha.
    Dzisiaj pospałam dłużej, jest święto, wyszłam po śniadaniu na "spacer" po ogrodzie, wszystko pachnie, trawa w tym roku dużo ładniejsza, taka gęsta, mąż skosił przedwczoraj aż 6 worów.
    No i aż piszczy żeby zrobić zadaszenie nad częścią tarasu!!! A finansów brak ....
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  13. #193
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Wreszcie dzwoni kowal z informacją, że szkło do trójkąta przyjechało z huty. Jest zahartowane i można będzie na nim stawać. Przyjeżdżają z bratem i zabierają się do montażu. Najpierw szybkie zdmuchnięcie prochów i klejenie specjalnej taśmy. Jest dość mocna i klejąca z obu stron, jest kładziona na dno, przy samym brzegu. Na to dopiero tafla wyczyszczonego szkła. Po przyklejeniu nie rusza się, nie można jej też wypchnąć od spodu. Pełna stabilizacja.
    No i pierwsza próba ciężaru - najpierw staje jeden pan, potem drugi, razem 190 kg.
    Próba udana, szkło jest bardzo wytrzymałe! Można będzie po nim chodzić bez obaw. Jest całkiem przezroczyste i prawie go nie widać, widać za to piękny wzór pod spodem. Bosko! Tak jak chciałam a nawet jeszcze ładniej. Wszystko wygląda bardzo szykownie.
    Podziwiam sama, bo moi panowie wyjechali dzisiaj po południu na 2 tygodnie za granicę, na wypoczynek do rodziny ....

    Nadal czekam na poręcz i zabudowę pod schodami, długi weekend odsunął wykończenie na później. Nie narzekam, nie ponaglam, mam sporo pracy, odpoczywam od gotowania i ciągłych zakupów. Tylko w nocy trochę nieswojo w pustym domu, zanim położę się spać sprawdzam wszystkie okna i drzwi - muszą być zamknięte. Dobrze, że przynajmniej koty są ze mną, trochę mi raźniej.

    Zapowiada się znajoma z wizytą, chce porajdać i zobaczyć mój dom. Zmywam więc posadzkę w całym domu i sprzątam kuchnię. Ona planuje przeróbkę swojej małej łazienki w bloku, chce zrobić prysznic zamiast wanny. Bardzo ją zainteresowałam prysznicem bez kabiny, zatem łazienka syna też do sprzątania ...... będzie ją oglądać, mierzyć.
    Wychodzę po nią do głównej ulicy, jest taka ciekawa jak mieszkam .....
    Wchodzi i ogląda, ogląda ..... kuchnia jej się bardzo podoba, w łazienkach podziwia wykończenia pana L. Wszystko tak perfekcyjnie .... bierze nr tel do niego. Może jej też zrobi piękną łazienkę?
    Potem spacer po ogrodzie, zachwyt świeżym powietrzem i spokojem jaki panuje na tyłach domu. Baaaardzo jej się u mnie podoba. Zasiadamy w salonie do herbaty, ciepłych jeszcze mufinek i przepysznych czekoladek z alkoholem. Dostaję wspaniale pachnącą owocową herbatę w ładnym pudełku.
    Nawet nie wiem kiedy mija 5 godzin, wychodzi późno, bardzo zadowolona z wizyty. Odprowadzam ją do przystanku przy głównej ulicy, bo jest ciemno, na naszej uliczce nie ma świateł, ratują trochę światła z okien domów sąsiadów i księżyc, jeśli akurat świeci. Przystanek jest zaraz naprzeciwko, żegnamy się i umawiamy na lipiec .......
    A dzisiaj otrzymuję od niej telefon z kolejnymi podziękowaniami za wczorajszy wspaniały wieczór - urok tego miejsca niewątpliwie przyczynił się do tak pozytywnych odczuć. Podobno dobre fluidy były bardzo wyraźnie odczuwalne ........ ha ha!
    Po raz kolejny przekonuję się, że jest to cudowne miejsce!
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 12-05-2013 o 14:00
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  14. #194
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Po miesiącu zjawia się pan od szafy pod schodami i montuje wreszcie drzwi, klamek nadal nie ma. Robią się. Nie ma też ramy do wnęki w salonie, będzie za tydzień. Mam anielską cierpliwość.
    Dwa dni później przyjeżdża poręcz do balustrady, muszę być w pracy, więc mąż pilnuje. Jest problem z dopasowaniem "zakrętasa" na początku. W końcu dostaję wiadomość, że jest zrobione i że jest ładnie. Wieczorem biegnę z autobusu, nie mogąc się doczekać widoku kompletnych schodów. Po wejściu mina mi trochę rzednie - miejsce łączenia zakrętasa i reszty poręczy jest widoczne, bo rysunek słojów w drewnie jest bardzo różny. Poręcz ma ciemne słoje a zakrętas jasne - te ciemne się gwałtownie urywają. Widać to z daleka, tzn. widzę ja, mąż nie chce widzieć. Krzyczę na niego, że mógł coś powiedzieć wykonawcom zanim zamontowali i pomalowali .... a on mówi, że nic nie widział.
    Ot, facet. Nic nie widzi. Wszystko jest wg niego w porządku. Tylko ja widzę szczegóły, które mnie drażnią.
    Wykonawca też nie widział - rzemieślnik, a nie artysta.
    Muszę to chyba przeboleć, bo strach dzwonić i składać reklamację - ten zakrętas był dla nich nie do przejścia, robili go ponad miesiąc.

    No nic. Przyjeżdża mąż ogrodniczki i sadzi w gazonach 30 begonii a pod oknami kuchni kolejne 5 borówek. Razem jest 10 krzaków, te ubiegłoroczne są większe. Pewnie za 3-4 lata będzie obfitszy zbiór, w tym roku najwyżej parę jagódek. Proszę o podsypanie nawozem do borówek, który kupiłam.
    Robi oprysk tui i innych zimozielonych, bo widać grzyba. Może to z nadmiaru wilgoci?
    A hortensję zjadły ślimaki. Funkie też napoczęte, za to zakwitły obficie.
    Świerki wreszcie ruszyły i widać spory przyrost - teraz będą rosły i rosły. Zależy mi na tym, aby szybko zasłoniły działkę, będzie przytulniej.

    Ciągle wracają pomysły na jakieś rabaty z kwiatami, ale teraz nie mam ani czasu ani pieniędzy. W ubiegłą niedzielę upatrzyłam piękną bibliotekę na allegro i muszę zapłacić sporą kwotę. Po prostu jest boska, oczywiście secesja, ma delikatne intarsje i porządny "dół" z szufladami i półkami. Pójdzie do pustego pokoju, gdzie teraz jest graciarnia. Zrobimy porządki, reszta książek i różne szpargały męża znajdą swoje miejsce.
    Syn zagaduje o pianino ...... No zobaczymy, pewnie nieprędko.
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 16-06-2013 o 13:25
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  15. #195
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Znowu przyjeżdża stolarz, montuje "ramę" do wnęki w salonie. Jest 4 półki i 5 "miejsc" do układania bibelotów.
    Czyszczę szmatką paprochy i zamiatam podłogę. Kolekcja mosiężnych dzwonków wreszcie może spocząć na swoim miejscu, czekała na ten moment kilka lat. Wyjmuję je po kolei, dzwonią delikatnie. Układam na każdej półce po kilka ..... mąż się przygląda ze zdziwieniem.
    Efekt jest niesamowity - mosiężne figurki kontrastują z ciemnym drewnem, wygląda to naprawdę pięknie!
    Stolarz robi zdjęcia, też mu się podoba. Dopija kawę i zabiera się do montażu półki do mojej szafy w przedpokoju. Trzeba obniżyć podpórki, żeby było więcej przestrzeni w górnej części.
    Nadal brak klamek do "szafy" pod schodami, kowal się nie odzywa .... przesuwamy termin ich montażu.
    Zabieram się do układania różnych rzeczy na półkę, zdecydowanie więcej ich wejdzie, będzie porządek.

    Przyjeżdża biblioteka zakupiona na allegro. Z niecierpliwością oczekuję na wyniesienie jej z samochodu. Na żywo jest odrobinę ciemniejsza niż na zdjęciach, piękna, odnowiona. Jest problem z wniesieniem jej na poddasze. Panowie mordują się dobre pół godziny, ale wreszcie jest na swoim miejscu. Syn decyduje o przesunięciu jej od bocznej ściany bardziej ku środkowi.
    Wieczorem zabieram się do wkładania półek. Można w końcu włożyć książki, które nie weszły do biblioteki na dole. Z radością wynoszę puste pudła i zmywam podłogę. Mąż zapełnia starymi płytami dół biblioteki. W szufladach znajdują miejsce serwety i obrusy.

    Teraz można pomyśleć o zakupie kanapy, bo jest na nią miejsce pod skosem. Najpierw muszę poczynić oszczędności, potem poszukamy czegoś wygodnego i pasującego stylem.
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 27-06-2013 o 22:16
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  16. #196
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Kanapy nie ma do tej pory, bo pochłaniają mnie zupełnie inne sprawy.
    Na wakacjach planujemy z mężem krótki wyjazd, więc na chwilę zapominam o wszystkim, o kłopotach i potrzebach i galopującym coraz szybciej czasie .....
    Przed jesienią jednak mobilizujemy pana L. żeby zamontował lampy na zewnątrz. Przyjeżdża w określonym terminie i jedziemy razem wybierać. Trzy niskie na przodzie - przy wjeździe, dwie wysokie na tyłach domu i kilka wbudowanych w podłoże tarasu - takich malutkich, okrągłych, świecących do góry - muszą być w obudowie wodoszczelnej.
    Ponaglana przez męża, dobieram jeszcze dwa kinkiety do przedpokoju i jedną lampę ścienną - będzie na przeciwko szafy pod schodami, blisko drzwi do garażu. Zakupione są też oszczędnościowe żarówki do wszystkich lamp.

    Wieczorem, wracając po pracy widzę już pierwsze efekty, podwórko jest pięknie oświetlone, już z daleka domek jest widoczny. Po trzech dniach robota jest skończona, lampy zewnętrzne z przodu domu osadzone na podstawach, schowane pomiędzy ozdobnymi roślinami na rabacie. Dwie wysokie lampy oświetlają wejście do pomieszczenia gospodarczego i środek ogrodu, także ledowe okrągłe światełka robią fajny efekt - mąż lubi je wszystkie świecić, wówczas w salonie może być prawie ciemno, światła z tarasu wystarczają - niesamowicie to wygląda!

    Przedpokój też wykończony, znikają druty sterczące ze ściany - nad obydwoma lustrami wreszcie są kinkiety. Na poddaszu w przedpokoju znajduje swoje miejsce plafon zakupiony kilka miesięcy temu.
    Dodatkowo schowane są w osłonkach przewody instalacji alarmowej, która na razie nie będzie wykorzystywana .... koty są przeszkodą.

    Na koniec pan L. demontuje i wywozi drewno z alejki w ogrodzie, nie okazało się być dobrym rozwiązaniem, wytrzymało dwa sezony i zaczęło butwieć. Umawiamy się na wiosnę na wykonanie nowej nawierzchni, trzeba się tylko zastanowić nad materiałem .....

    Mąż umawia się na wykonanie bramy wjazdowej z młodym wykonawcą naszej balustrady. Dostajemy projekt, który nam odpowiada i termin na koniec września. Ale mija wrzesień i październik i listopad a bramy nie ma ...... spóźnia się nasz wykonawca. To kuta brama, na wymiar, z furtką ukrytą w środku, przesuwna. Dodatkowo ma być lampa oświetlająca furtkę. Trochę roboty z tym jest .....
    No cóż, pewno dopiero na wiosnę będzie montaż. Teraz za zimno na takie roboty, więc poczekamy.

    I to wszystko w tym roku.
    Siedzimy w salonie, pijemy herbatkę z miodem i cytryną i snujemy plany na przyszły rok ...... najbardziej przydałoby się częściowe zadaszenie nad tarasem, mamy wstępną koncepcję zabudowy, szczegóły są do dopracowania.
    A ja chciałabym mieć już drzwi przesuwne między salonem a biblioteką, bo przygotowane boczne ścianki straszą "dziurami" i brzydko to wygląda.

    Dobrze nam w tym domku!
    Kolejne święta razem, w komplecie .... jest tak fajnie!
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 25-12-2013 o 21:46
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  17. #197
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Tak szybko płynie czas ... tak dawno mnie tu nie było.
    Mieszkamy sobie w domku nadal, coraz starsi i coraz mniej nam się chce.

    Na bramę wjazdową przyszło nam poczekać dłużej. W końcu się pojawiła, bardzo okazała, wysoka, z czterech "paneli" z takim samym wzorem jak balustrady nad garażem. Nie zamontowano jednak mechanizmu na pilota z jakiegoś względu i tak mordowaliśmy się przez dłuuuugi okres czasu wychodząc z samochodu i przesuwając ją ręcznie.
    Wreszcie w tym roku mąż się zawziął i dopiął sprawę do końca, bo odłożone na to pieniądze zaczęły mu się już rozchodzić. Przyjechała profesjonalna firma i zrobiła automatykę. Trzeba było przerobić zamykanie furtki w bramie z drugiej strony, aby zminimalizować jej wyrwanie przy przypadkowym zostawieniu niedomkniętej - bo furtka jest w bramie i "jeździ" razem z bramą. Wchodząc, dołem trzeba przekroczyć "ramę", ale nie jest to kłopotliwe. Inaczej nie można było tego zrobić, bo wjazd byłby za wąski dla samochodu.
    Doszedł klucz do furtki, bo teraz jest zamykana, a wcześniej nie była i każdy mógł wejść.
    Trzeba dzwonić, aby ktoś otworzył z domu, ustrojstwo zamontowane jest w przedpokoju obok spiżarki. Dla pieszych brama odsuwa się na około 1,5 metra, dla samochodu na całość. Zamontowane jest światło przy furtce, samo gaśnie. Skrzynka listowa, za pozwoleniem sąsiada, zamontowana na jego siatce, tuż obok furtki.
    Mój mąż jest teraz zachwycony! Twierdzi, że wreszcie czuje się bezpiecznie w domu, bo wcześniej każdy mógł wejść na posesję w każdej chwili.

    Na dokończenie czekało też okno trójkątne w górnej łazience. Na zewnątrz trzeba było go obłożyć deseczkami, zostały zostawione podczas budowy i czekały tyle lat. I okno też jest zrobione, nie widać już pianki wokół ramy. Znalazłam takiego pana, który się ogłaszał na portalu, przyjechał i zrobił.

    Schodki wejściowe do domu też czekały na wykończenie... Długo nie mogłam się zdecydować czym wykończyć, płytek nie chciałam, bo lubią pod wpływem mrozu i wilgoci odpadać po kilku latach. I pan z ogłoszenia zaproponował takie kamyczki w różnych kolorach. Wybrałam najbardziej pasujący kolor i od dwóch miesięcy mamy wykończone schody. Bardzo ładnie to wygląda. Na trzech stopniach z przodu są listwy wykończeniowe, takie metalowe, a kamyczki rozrabiane były z taką masą przezroczystą i schły przez kilka dni. Wchodziliśmy do domu przez garaż.

    W tym roku miała też być na nowo zrobiona ścieżka w ogrodzie, bo czeka już 3 rok. Upatrzyłam już takie betonowe krążki imitujące pieńki z drewna, miedzy którymi miały być kamyczki.
    Ale nic z tego nie wyszło, bo spadły na nas zmartwienia i trzeba było zająć się innymi sprawami. Ten rok nie przyniósł nam niczego dobrego, już w styczniu pojawiły się problemy i tak trwają do dziś. Jakoś to wszystko idzie pomału do przodu i mam nadzieję, że wszystko zakończy się szczęśliwie.
    Na razie jesteśmy smutni i zmartwieni i tylko na chwilę zajęliśmy się zaległymi wykończeniami.

    Nadal nie jest rozwiązana sprawa zadaszenia tarasu i nie zrobiliśmy altanki w głębi ogrodu.
    Za to ogród się zmienił, rośliny są bujne, niektóre drzewa już dość duże. Zaplanowane wrzosy blisko trawnika nigdy nie zostały dosadzone, jest trochę wolnego miejsca. Z 10 krzaków borówek pod oknem kuchennym, ostało się tylko 3, są liche i nie owocują, nie wiem co się stało. Chyba zostały źle posadzone przez ogrodników, a ja raz podsypałam za dużo jakiejś odżywki i zmarniały stopniowo.
    Z 5 świerków na końcu działki tylko jeden ładnie rośnie i jest wysoki, reszta tak sobie .... musiały być jakieś felerne, przechylają się tak dziwnie i trzeba je podpierać. A ja nawet nie mam siły rozmawiać z ogrodnikami o co chodzi .... Przyjeżdżają na wiosnę, aby zrobić duży porządek po zimie, potem w maju na sadzenie begonii w "murku" przy tarasie i oprysk oraz w lecie na "cięcie letnie". Właśnie wczoraj byli, cięli i pryskali. Resztę sami robimy, a raczej mój mąż - od wiosny do jesieni kosi trawę, wyrywa chwasty, podlewa begonie jak nie ma deszczu, czasem przycina małym sekatorem drobne pędy ... i pije kawę na tarasie. Mówi, że nigdy w życiu nie wróciłby do bloku. W salonie ma swój ukochany fotel, gdzie siedzi, słucha muzyki, czyta książki i ogląda telewizor.
    Towarzyszą mu 2 koty, które plątają się po ogrodzie i podgryzają trawę.
    Jak jest ciepło, to drzwi na taras są otwarte i jest tak cudownie świeże powietrze w domu. Zaraz rano je otwieramy i wpuszczamy do salonu słońce i zielone zapachy .... mmmmmmm ... aż żal wychodzić do pracy!
    Przez ostatnie 2 lata sąsiednią zarośniętą działkę odwiedzały czasem sarenki. Robiliśmy im zdjęcia. W tym miesiącu właściciel ją uporządkował, wyciął, jest pusta i nie ma traw, sarenki już nie przyjdą, nie mają się gdzie schować ...

    W zimie kiedy temperatura spada poniżej -10 stopni mąż pali w kominku dodatkowo i jak wieczorem przychodzę z pracy jest cudownie ciepło.
    Minęło już 6 lat od momentu zamieszkania i okazuje się, że koszty ogrzewania są cały czas stosunkowo niskie. Jednak warto było zrobić dobrą izolację cieplną i kupić piec kondensacyjny, teraz to pozwala nam oszczędzać gaz.

    Brakuje nam drewutni. Zaczęte kiedyś prace zostały wstrzymane z powodu braku zgody urzędniczki na drewutnię z drewna. Wyraziłaby zgodę na domek z blachy, bo to tylko 1,5 m od granicy działki, ale my nie chcieliśmy takiego. Ja do dziś nie wróciłam do tematu. Mąż zapowiada, że jak dożyjemy następnego roku, to trzeba będzie jakoś rozwiązać sprawę drewutni.

    No i najważniejsza sprawa: w ubiegłym roku dokonałam oficjalnego odbioru domu. Nie mogłam się do tego zebrać, bo brakowało kilku dokumentów i dziennika budowy. Ale mąż mi nie dawał żyć i w końcu się zmobilizowałam. Złożone dokumenty były w porządku i na odbiór nikt nie przyszedł. Odbyło się to tylko na podstawie dokumentów. Miesiąc po mojej wizycie u kierownika budowy dowiedziałam się, że zmarł. Było mi bardzo przykro, pomógł mi zbudować ten dom.

    W tym roku zameldowałam się w domku na stałe.
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 04-09-2016 o 01:32
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

  18. #198
    Lider FORUM (min. 2800)
    Renia

    Zarejestrowany
    Sep 2003
    Posty
    2.938
    Wpisy w Dziennikach Budowy
    160

    Domyślnie

    Przychodzi wiosna i lato. I pojawia się wielki problem do załatwienia. Garaż i pomieszczenie gospodarcze zaciekają od zewnątrz. Już w tamtym roku były duże zacieki, ale nie mogliśmy się tym zająć, były inne trudne sprawy do załatwienia .... zostawiliśmy wszystko inne.
    Teraz to jest najpilniejsze do zrobienia. Ściągam eksperta budowlanego i w sobotę oglądamy razem garaż, taras, płytki, fugi, rynny.
    No i jest przyczyna - płytki od mrozu popękały, fugi się rozszczelniły, pierwszy rząd płytek pod mocowaniem balustrady jest do zdjęcia i wymiany.
    Siedzimy z ekspertem przy herbacie i dyskutujemy, bo ja już nie mam ochoty kłaść kolejnych płytek. Te wytrzymały tylko kilka lat. Taras był robiony w czasie wakacji w 2008 roku, a pierwsze małe zacieki pojawiły się 2 lata temu.
    W warunkach pogodowych w Polsce płytki wytrzymują podobno średnio 8 lat.
    Nie mam siły co kilka lat kłaść nowe płytki, taras ma około 30 m2, to są duże koszty! Za kilka lat nie dam rady finansowo, bo przecież nie tylko taras jest do pilotowania.
    Pada nazwa betondur. Zaczynam szukać w internecie informacji o najnowszych rozwiązaniach. Może żywica poliuretanowa?
    Znowu buszuję na forum i czytam .... dużo osób ma ten sam problem, przeciekający taras nad garażem.
    Hmmm .... jeszcze nie zdążyłam wykończyć wszystkiego, a już zaczynają się grube i kosztowne remonty.
    Jestem załamana.
    Ostatnio edytowane przez Renia ; 18-06-2017 o 23:26
    życie jest zdecydowanie za krótkie...
    i beznadziejne bez kota w domu !

    Dziennik
    Komentarze

Strona 10 z 10

Tagi dla tego tematu

Zwiń / Rozwiń Uprawnienia

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •  
  • BB Code jest aktywny(e)
  • Emotikonyaktywny(e)
  • [IMG] kod jest aktywny(e)
  • [VIDEO] code is aktywny(e)
  • HTML kod jest wyłączony