Przypomniałeś mi blokowe życie. Blok z lat 70...
No, czasem też miałam ochotę kogoś zamordować. Na górze połozyli sobie panele - puk, puk, puk. Na szczęscie tylko młoda dziewczyna tam mieszkała, sama. Jakby pełna rodzina z dzieckiem, to strach pomysleć. Częste zmiany lokatorów oznaczały ciągle remont. Jak nie na górze, to na dole. A latem pod blokiem sąsiedzi z kamienicy urządzali sobie piknik na naszym trawniku. Można bylo zapomnieć o spaniu przy otwartym oknie. Na szczęscie ujadających psów u nas akurat nie było, same ciche. A, i jeszcze w salonie miałam zapchany cgyba gazetami otwór technologiczny do sąsiadki. Jak siadłam na kanapie, to słyszałam kazde jej słowo. telenowela.

A teraz w domu cóż - psy też szczekają, więc z otwieraniem okien różnie bywa Czasem sąsiad coś szlifuje, czasem drugi rozkręci radio na cały regulator. Jak się chce mieć ciszę, to trzeba do głuszy. Tylko tam zwykle jest dojazd kiepski i do pracy daleko.
A jeszzce można trafić na warsztat albo parking dla tirów na dzialce sasiada...